Jeśli mówimy o zdrowiu, to zazwyczaj skupiamy się na zdrowym jedzeniu, a rzadko kiedy pochylamy się nad wodą bez której nie jesteśmy w stanie przeżyć dłużej niż 7 dni w porównaniu do 30 dni po których umieramy dopiero z głodu. nie wspominając o powietrzu bez którego nie przeżyjemy dłużej jak kilka minut.
Ogólne przeświadczenie jest takie, że nie możemy nic zrobić z tymi rzeczami, ale czy na pewno?
Podczas ostatnich upalnych dni nasuneło mi się jedno spostrzeżenie odnośnie pobierania wody do picia. Zawsze powinniśmy dbać o jak największą świeżość wody którą pijemy, tak żeby na przykład butelkowana nie kisła godzinami na słońcu, czy też rozgrzanym do czerwoności samochodzie. A czy zwracamy uwagę na kranówkę?
Czy znacie kogoś kto spuszcza nagrzaną wodę zanim naleje ją do czajnika? Czy sami spuszczacie nagrzaną wodę?
Jeden z moich kolegów zawsze odkręca na kilka minut kurek z zimną wodą i spuszcza tak dopóki woda nie stanie się chłodniejsza od tej która leci na samym początku. W te dni jest to bardzo łatwe do uchwycenia, bo nawet pod zimnym kurkiem leci ciepła woda, w której łatwo mogą namnażać się najróżniejsze bakterie, czy też grzyby.
Ja oczywiście też zacząłem spuszczać wodę, po tym jak kolega uświadomił mnie odnośnie namnażania się drobnoustrojów. I tak z każdym cieplejszym dniem okazywało się, że coraz trudniej spuścić nagrzaną wodę, skutkiem tego wpadł mi do głowy pomysł, żeby
a) wodę do picia nalewać w łazience, bo przecież w łazience zużywamy kilka razy więcej wody niż w kuchni, tak więc woda w kranach łazienkowych zawszę będzie chłodniejsza od tej kuchennej. Dotyczy to zwłaszcza bloków mieszkalnych, w których może być ciężko spuścić ciepłą wodę z całego pionu, jeśli jeszcze nei zrobili za nas tego sąsiedzi.
b) wodę nalewać po zrobieniu zmywania - ja nigdy nie piję wody bezpośrednio z kranu - zawsze nalewam do 2l dzbanka i odstawiam na kilka godzin, żeby ulotnił się chlor. Dodatkowo dzbanek stawiam na oknie, żeby promienie słoneczne mogły prześwietlać wodę (bakterie nie lubią słońca). Woda oczywiście się nagrzewa, ale nie jest to nagrzewanie wody w ciemnościach - woda pierwszych klas czystości, także była zawsze naturalnie wystawiona na nasłonecznienie. Wracając do wody po zmywaniu - trzeba ją jakoś przechować stąd też wziął się dzbanek - jest to zapas, któy spokojnie pozwala na doczekanie do kolejnego zmywania. Obecne zmywarki pobierają około 10l wody - nawet jeśli podczas całego cyklu, to powinno być wystarczające, żeby spuścić nagrzaną wodę.
c) angielskim wzorem stosowanie rozdzielnych kranów - jeśli używamy baterii z jednym wylotem, a może jeszcze na dokładkę z zaworem kulowym, to większość powie, że bardzo wygodnie ponieważ jednym wprawnym ruchem jednej ręki możemy ustawić sobie odpowiednio silny strumień o odpowiedniej temperaturze, ale skutkiem tego jest także to, że zimna woda nagrzewa się od gorącej. Brak fizycznego rozdzielenie powoduje także, że drobnoustroje z gorącej rury mogą łatwo przechodzić do zimnej rury z nagrzaną wodą, a to nie jest korzystne jeśli chcemy tej wody użyć do picia. Anglicy bardzo rozsądnie, pomimo że większość z nich nie zdaje sobie sprawy z prawdziwych powodów, rozdzielają strumienie wody, a czy to naprawdę takie uciążliwe, żeby zatkać umywalkę korkiem i nalać do niej po trochu wody z gorącego i zimnego kranu?
Ponoć oszczędzanie wody to nowomoda, z czym nie mogę się zgodzić - dobra woda do picia zawsze była bardzo cenna i każdy mądry człowiek powinien dbać o to zawsze.
A kto z Was pamięta lodowatą wodę ze studni u dziadków na wsi? Bez względu na porę roku woda w studni zawsze była lodowata, że aż zęby pękały ;) Ja zawse bardzo lubiłem pić taką wodę. Zawsze bardzo orzeźwiająca po przyjściu z pola.
Zapraszam do zapoznania się z opisem polaka zetknięcia się z podwójnymi kranami. W powiązanych artykułach po lewej stronie lub http://gramzdrowia.pl/woda/pitna/polak-o-angielskich-kranach.html