Gram Zdrowia

Home Fundamentalne potrzeby Środowisko Poza domem Kiedy robi się naprawdę zimno...

Kiedy robi się naprawdę zimno...

Drukuj

Poniższy tekst to tłumaczenie artykułu: http://outsideonline.com/outside/magazine/0197/9701fefreez.html

Kiedy twój Jeep stacza się leniwie z górskiej drogi i uderza w zaspę śnieżną, nie martwisz się w pierwszej chwili o zimno. Pierwsze co przychodzi ci do głowy, to to, że właśnie wygiąłeś sobie zderzak. Druga myśl - zapomniałeś łopaty. Następnie uświadamiasz sobie, że prawdopodobnie spóźnisz się na kolację. Przyjaciele spodziewają się ciebie około 8 - narty w świetle księżyca, kolacja, sauna - przecież nic nie może ci w tym przeszkodzić.



Kiedy wyjeżdżałeś z miasta, ledwo zauważyłeś wskazanie termometru w centrum miasta -27 stopni C o 6:36. Prognoza w radio ostrzegała przed masami arktycznego powietrza w tym regionie. Człowiek, któremu płaciłeś na stacji benzynowej, potrząsnął głową i oznajmił, że na twoim miejscu nigdzie by się nie ruszał. Uśmiechnąłeś się. Odrobina zimna przecież nie zaszkodzi komuś z ciepłym futrem oraz autem z napędem na 4 koła.



Ale teraz jesteś uwięziony. Próbujesz jakoś wyjechać, jednak ciągle samochód ciągle się ślizga. Opony ryczą na śliskim lodzie, a światła tańczą na zamarzniętych jodłach wzdłuż drogi. Zaciągasz ręczny, otwierasz drzwi i opuszczasz swoją nagrzane wnętrze samochodu. Zimno uderza cię po twarzy, wyciska łzy z oczu.

Sprawdzasz godzinę - jest 7:18. Wyciągasz mapę - cienka linia wije się w kierunku narysowanego ołówkiem kwadratu, oznaczającego punkt spotkania.

Powietrze opuszcza twoje płuca w krótkich, zmrożonych wyziewach. Twój jeep stoi niezabezpieczony w zaspie niczym pusta skorupa żółwia. Myślisz o ognisku, saunie oraz o ciepłym jedzeniu i o winie. Patrzysz jeszcze raz na mapę. To jakieś 5 czy 6 mil od zaznaczonego punktu. Zaraz, przecież taką odległość przebiegałeś każdego dnia przed śniadaniem. Założysz tylko narty. Co za problem.

Nie ma dokładnej temperatury twojego ciała, przy której orgranizm poddaje się z zimna. W Dachau, w łaźniach (zanurzeniowych) z zimną wodą, nazistowcy lekarze obliczyli, że śmierć przychodzi przy temperaturze ciała 25 stopni. Jednakże najniższa zanotowana temperatura u dorosłego, który uszedł z życiem to 16 stopni C. W przypadku dziecka jest ona jeszcze niższa: w 1994 roku, 2 letnia dziewczynka spacerowała sobie podczas -40 stopniowej nocy. Odnaleziono ją niedaleko drzwi wejściowych o poranku, zmarzniętą do szpiku kości. Temperatura jej ciała wynosiła 14 stopni C. Przeżyła.

Inni mieli niestety mniej szczęścia, nawet w bardziej sprzyjających warunkach. Podczas jednej z najgorszych pogodowych katastrof jakie nawiedziły Europę, w 1964r, podczas zawodów biegowych przy mocnym wietrze, angielskim deszczu, pośród wrzosowisk 3 zawodników umarło z powodu hipotermii, mimo, iż temperatura otoczenia nie spadła poniżej 7 stopni C.

Mimo tej całej wiedzy jaką posiadają naukowcy i statystycy na temat procesów marznięcia i jej fizjologii, nikt nie potrafi dokładnie przewidzieć jak szybko i kogo dopadnie hipotermia oraz czy zabije. Zimno, ciągle pozostaje tajemnicą, bardziej skłonnym atakować kobiety niż mężczyzn, częściej śmiertelnym w przypadku szczupłych, umięśnionych osób niż tych z nadwagą, niebezpieczną szczególnie w stosunku do osób nieświadomych zagrożenia czy wykazujących arogancję.

Cały proces zaczyna się jeszcze zanim opuścisz swój samochód, ma miejsce już wtedy kiedy zdejmujesz rękawicę, żeby poprawić wiązanie przy nartach. Zimny metal zadaje ból. Temperatura ciała się obniża.

W ciągu kilku sekund, twoje dłonie trzęsą się z zimna, osiągając miejscami temperaturę około 15 stopni C. Instynktownie, sieć naczyń krwionośnych na dłoniach się kurczy, wysyłając krew w głąb ciała. Twój organizm pozwala dłoniom na obniżenie ich temperatury po to aby chronić ważne dla życie organy.

Zakładasz rękawice, zauważając jedynie, że palce są lekko zdrętwiałe. Następnie wpinasz buty w narty i wyruszasz w drogę.

Gdybyś był norweskim rybakiem czy eskimosem, którzy często pracują na mrozie bez rękawic, doświadczyłbyś okresowego rozszerzania się naczyń włosowatych w celu dopływu ciepłem krwi, tak abyś mógł kontynuować pracę. Ten fenomen znany jako "hunter's response", potrafi podnieść temperaturę skóry z około 2 stopni do 10 stopni C w 7 czy 8 minut.

Inne ludzkie przystosowania są jeszcze bardziej tajemnicze. Tybetańscy mnisi buddyjscy potrafią podnieść temperaturę skóry o około 8 stopni C tylko poprzez medytację. Australijscy Aborygeni, którym zdarza się sypiać na ziemi, nago, podczas prawie mroźnych nocy, przechodzą w stan hipotermii, tłumiąc dreszcze aż do wschodu słońca kiedy to ich ciało znowu ulega "rozgrzaniu".

Jednak ty, jako że spędzasz czas przy klawiaturze w klimatyzowanym biurze nie posiadasz takich technik obronnych. Dopiero po około 10 minutach ciężkiej wspinaczki, temperatura twojego ciała podnosi się, krew zaczyna z powrotem ogrzewać twoje palce. Pot spływa wzdłuż mostka i kręgosłupa.

Ale teraz opuściłeś drogę i zdecydowałeś skorzystać ze skrótu przez las tak aby przechodząc przez niego znowu trafić na właściwy szlak. Stąpając powoli przez głęboki śnieg, patrząc jak księżyc rzuca swój srebrny blask stwierdzasz, że twoi przyjaciele mieli rację: To piękna noc na narty - ale odczuwasz też te -35 stopni stopni na twojej twarzy, jest zimno.

Po godzinie, kiedy nie możesz znaleźć właściwego szlaku, zaczynasz się martwić. Zatrzymujesz się, żeby jeszcze raz sprawdzić mapę. W tym momencie, temperatura twojego ciała osiąga aż 38.2 stopni C. Wspinając się wśród głębokiego śniegu, wytwarzasz prawie 10 razy więcej ciepła niż wtedy kiedy odpoczywasz.

Kiedy krążysz wokół aby zorientować mapę wg pobliskiego lasu, słyszysz brzdęk metalu. Patrzysz w dół. Zapięcie od narty właśnie straciło ważny element. Podnosisz nogę i narta wypada z buta.

Włączasz latarkę, prawie wyczerpane baterie rzucają żółtawe kręgi pośród śniegu. To musi leżeć gdzieś tutaj - pocieszasz się - przeczesując pobliski śnieg. Skupiając się całkowicie na znalezieniu brakującego elementu od wiązania ledwo co zauważasz mroźny powiew wiatru atakujący twoje zmęczone ciało i nasączone potem ubrania.

Wysiłek, który ogrzewał cię podczas wędrówki, teraz jest przeciwko tobie. Naczynia włosowate, pobudzone przez wzmożony ruch powodują nadmiar ciepła, przez co twoje ubrania są całe mokre. Brak "izolacyjnej" tkanki tłuszczowej powoduje, że zimno może łatwiej wnikać w twoje ciało.

Temperatura ciała powoli wraca do normy. Po 17 minutach spada do około 37 stopni C. Następnie znowu zaczyna się obniżać.

Przy 36 stopniach C, zgarbiony, w trakcie poszukiwań, mięśnie wokół twojego karku zaczynają się napinać. Receptory sygnalizują temperaturę w podwzgórzu, co powoduje zarządzanie siecią naczyń włosowatych. Twoje ręce i stop zaczynają boleć z zimna. Ignorując ból, przekopujesz się ostrożnie przez śnieg, mija kolejne 10 minut. Dochodzi do wniosku, że jeśli nie znajdziesz zguby, będziesz w poważnych tarapatach.

W końcu, po prawie 45 minutach, znajdujesz wreszcie to czego szukałeś. Udaje ci się wczepić to tam gdzie jego miejsce, po czym wpinasz z powrotem but do narty. Ale lekki chłód, który zaczął początkowo krążyć wokół twojej skóry, teraz wniknął głęboko w twoje ciało.

Przy 35 stopniach C, wchodzisz w strefę lekkiej hipotermii. Cały drżysz, jako że twoje ciało chce zmusić mięśnie do wytworzenia jak największej ilości ciepła.

Nagle zdajesz sobie sprawę, że wychodzenie w tak zimną noc było błędem. Powinieneś zawrócić. Wsuwasz rękę do przedniej kieszeni twoje kurtki i jakoś wygrzebujesz mapę. Postanawiasz zawrócić, wydaje ci się, że mapa powinna być ci wystarczyć, żeby wrócić do ciepłego samochodu. Jesteś w takim stanie, że nawet nie przyszło ci do głowy, żeby po prostu podążać za śladami, które zostawiłeś na swojej drodze.

Po tym dłuższym postoju, poruszanie się na nartach zdaje się być o wiele trudniejsze. Od tamtego czasu, twoje mięśnie ochłodziły się i są tak mocno spięte, że kurczenie ich i rozkurczanie sprawia duże trudności. Jesteś osłabiony, poruszasz się niezgrabnie, niczym pług śnieżny.

Mimo to, udaje Ci się jakoś manewrować pomiędzy jodłami, sunąć w dół w świetle księżyca. Jest ci zbyt zimno, żeby myśleć o podziwianiu pięknej nocy czy o przyjaciołach, których masz spotkać. Jedyne o czym teraz marzysz to ciepły Jeep, który czeka na ciebie gdzieś u podnóża.(...) Słyszysz świst wiatru w uszach w miarę jak nabierasz prędkości. Wtedy, zanim twój umysł przetworzy to co twoje odbierają twoje zmysły, zauważasz dużą bryłę śniegu przed sobą.

Powoli rozpoznając niebezpieczeństwo, w którym właśnie się znalazłeś, próbujesz zatrzymać swoje narty. Ale z powodu paniki, balansowanie ciałem sprawia wiele kłopotów. Chwilę potem narty uderzają w przeszkodę a ty przelatujesz w powietrzu, lądując ostatecznie w śniegu.

Leżysz nieruchomo. Martwą ciszę w lesie zakłóca, zakłóca krążenie krwi w uszach. Twoja kostka pulsuje z bólu, uderzyłeś się też w głowę. Straciłeś nakrycie głowy oraz rękawicę. Szorstki śnieg dostał się pod koszulkę. Woda z roztopionego śniegu spływa wzdłuż twojej szyi i kręgosłupa, łącząc się z krwią płynącą z rany na twojej głowie.

Dochodzi do ciebie, że sytuacja jest naprawdę poważna. Próbujesz wstać, jednak upadasz w bólu, kostka daje o sobie znać.

Wpadasz z powrotem w śnieg, trzęsiesz się, zaczynać tracić ciepło w alarmującym tempie, sama głowa jest odpowiedzialna za 50% strat w tym momencie. Ból spowodowany zimnem atakującym uszy jest na tyle silny, że zanurzasz się w śniegu w poszukiwaniu swojego nakrycia głowy po czym jak najszybciej wkładasz je.

Ale nawet ta drobna aktywność jest dla ciebie wyczerpująca. Wiesz, że powinieneś też znaleźć również swoja rękawiczkę, ale jesteś zbyt osłabiony, żeby myśleć o tym, że musisz się pospieszyć. Decydujesz się na krótką przerwę przed wyruszeniem w dalszą drogę.

Mija godzina, w jednym miejscu, przechodzi ci przez myśl, że powinieneś zacząć się poważnie bać, jednak strach jest pojęciem, które unosi się gdzieś za twoim bezpośrednim zasięgiem, tak jak zdrętwiała ręka leżąca na śniegu. Doszedłeś do temperatury, w której wyzwalane są enzymy spowalniające funkcje mózgu. Każdy spadek temperatury twojego ciała o 0.5 stopnia C poniżej granicy 35 stopni C powoduje spadek szybkości metabolizmu o 3% do 5%. Kiedy temperatura osiąga 34 stopnie C twoją doświadczasz amnezji. Sprawdzasz, która godzina: 12:58. Może ktoś zacznie cie wkrótce szukać. Chwilę potem sprawdzasz znowu. Nie potrafisz utrzymać tej prostej liczby w głowie. Z tego co się statnie potem, niewiele już będziesz pamiętał.

Twoja głowa opada. Śnieg trzeszczy w uszach. W -37 stopniowym mrozie temperatura twojego ciała obniża się o 0.5 stopnia co każde 30-40 minut. Ciepło twojego ciała powoli się ulatnia. Przy 33 stopniach dotyka cię apatia. Przy 32 otępienie.

Właśnie przekroczyłeś granicę głębokiej hipotermii. Od czasu kiedy temperatura twojego ciała spadła do 31 stopni C, twoje ciało przestało wywyoływać dreszcze w celu ogrzania. Krew jest teraz tak gęsta jak olej w zimnym silniku. Zapotrzebowanie na tlen (miara szybkości metabolizmu) spadła o ponad jedną czwartą. Nerki, jednakże, pracują na pełnych obrotach aby przetworzyć nadmiar płynów spowodowany odpływem ich z kończyn w kierunku centrum ciała. Czujesz silną potrzebę oddania moczu, właściwie to jest jedyne co teraz czujesz.

Przy 30.5 stopniach C straciłeś zdolność rozpoznawania znajomych twarzy, gdyby nagle jakaś pojawiło się wśród drzew.

Przy 30 stopniach C twoje serce dopada arytmia, schłodzone tkanki przeszkadzają impulsom elektrycznym w wykonywaniu swojej pracy. Serce pompuje mniej niż 2/3 normalnej ilości krwi. Brak tlenu i coraz to wolniejszy metabolizm mózgu zaczynają powodować halucynacje wzrokowe i słuchowe.

Słyszysz "Jingle Bells". Podnosząc twarz z poduszki śniegu, zdajesz sobie sprawę, że to nie dźwięk pochodzący od jakichś sań, ale dzwonki wiszące u wejścia chatki twoich znajomych. Wiesz, że to musi być blisko. Odnosisz wrażenie, że dźwięk dochodzi zza pobliskich jodeł.

Próbując wstać, upadasz w splot nart i kijów. Ale jest OK. Możesz się doczołgać. Przecież jest tak blisko.

Godziny później, a może to tylko minuty, zdajesz sobie sprawę, że chatka jest ciągle na drzewami. Przeczołgałeś się tylko o metr czy dwa. Światło twojego zegarka pulsuje w ciemości - jest 5:20. Wyczerpany, decydujesz się położyć jeszcze na chwilkę.

Kiedy z powrotem podnosisz głowę jesteś już w środku, leżąc na podłodze. Ogień rzuca czerwoną poświatę. Najpierw jest ciepło, potem gorąco, następnie ciało zaczyna piec. Twoje ubrania "płoną".

Przy 29.5 stopniach, marznąć na śmierć, ludzie w dziwnym paroksyzmie, ściągają z siebie ubrania. Ten fenomen, znany jako "paradoxical undressing" jest na tyle powszechny, że często ofiary hipotermii są brane jako ofiary przemocy na tle seksualnym. Mimo, iż, naukowcy nie mają tutaj pewności, najbardziej logicznym wyjaśnieniem, jest to, że na moment przed utratą świadomości, skurczone naczynia krwionośne nagle się rozszerzają powodując uczucie gorąca w pobliżu skóry.

Jedyne co wiesz, to fakt, że właśnie "płoniesz". Zdejmujesz czym prędzej kurtkę i sweter, rzucając z dala od ciebie.

Ale wtedy, w ostatniej chwili świadomości, zdajesz sobie sprawę, że nie ma tutaj żadnego pieca, żadnej chatki, żadnych znajomych. Leżysz sam w ostrym mrozie, rozebrany do pasa. Zdajesz sobie sprawę z wielkiego nieporozumienia, z serii nieporozumień. Zrzuciłeś ubrania, porzuciłeś samochód i ciepły dom w mieście. Bez tej "innowacyjnej" technologii jesteś po prostu delikatnym, tropikalnym organizmem, którego zasięg ograniczony jest do wąskiego pasa nasłonecznienia.

I właśnie odważyłeś się wyjść poza te ograniczenia.

Ciekawostka na temat hipotermii: "Nie jesteś martwy, dopóki nie jesteś ciepły i martwy"

Następnego ranka o 6:00, znajomi odrywają porzuconego Jeepa, znajdują cię, z ręką wsadzoną pod pachę. Ciało twoich kończyn jest jest woskowe i sztywne jak stary kit. Puls nie istnieje, źrenice nie reagują na światło. Martwy.

Ale ci, którzy rozumieją istotę zimna, wiedzą, że zimno, mimo tego, że niesie śmierć, jest ono też zbawienne.

Ciepło to w uproszczeniu szybkość wibracji cząsteczek. Zimno to zanikanie tych wibracji. Zero absolutne, -273.15 stopni C, oznacza prawie całkowity zanik drgań. Tłumienie drgań zamienia gazy w ciecze, ciecze w ciała stałe, a ciała utwardza. Spowalnia rozwój bakterii i reakcje chemiczne. W ludzkim ciele, zimno spowalnia metabolizm. Płuca przyjmują mniej tlenu, serce pompuje mniej krwi. W normalnych temperaturach spowodowałoby to uszkodzenie mózgu. Ale schłodzony mózg, mając spowolniony metabolizm, potrzebując tym samym mniej zasobnej w tlen krwi, potrafi przetrwać w tym warunkach nienaruszony.

Znajoma przykłada ucho do twojej klatki piersiowej, nasłuchując cierpliwie. Sekundy mijają. Nagle daje się słyszeć cichy dźwięk, uderzenie, na tyle słaby, że równie dobrze mógłby to być dźwięk jej pulsu. Przykłada ucho mocniej do zimnego ciała. Kolejny cichy dźwięk. I kolejny...

Spowolnienia, które towarzyszą ochłodzeniu są na swój sposób tak pomocne, że czasami są celowo wywoływane. Kardiolodzy często używają głębokiego chłodzenia w celu spowolnienia metabolizmu pacjenta w celu przygotowania do operacji serca czy mózgu. Dzięki temu krew przepływa powoli w pożądanych partiach ciała, albo w przypadku urządzeń "płuco-serce", nie bije ono wcale - wydaje się, że śmierć jest blisko. Ale przy dokładnej obserwacji pacjent może przebywać w tym stanie przez wiele godzin, bez żadnych szkód.

Ratownicy szybko owijają twoje ciało wolną kurtką, zakładają rękawiczki na dłonie, i całe ciało wkładają do "płachty biwakowej". Oczyszczają twarz z zamarzniętego śniegu. Jeden z nich udaje się do najbliższej chaty. Przez chwilę znajomej wydaje się, że słyszy oddech, chrapanie tych istot, które znalazły się pod grubą pokrywą śniegu.

Obrazek użytkownika



Na "raz, dwa, trzy" lekarz i pielęgniarki przesuwają sztywne ciało na specjalny stół z ciepłą wodą, która będzie następnie regularnie ogrzewana. Zostali ostrzeżeni, że mają do czynienia z głęboką hipotermią. Zwykle ofiary hipotermi mogą być wyprostowane z pozycji prenatalnej. Tym razem to nie jest możliwe.

Specjalne nożyce z nierdzewnej stali rozcinają nasączoną w moczu długą bieliznę, mocno zmrożoną. Przywiązują ci elektrody do monitorowania serca i wkładają termometr "z tyłu". Cyfrowy odczyt pokazuje - 24 uderzenia na minutę, temperatura ciała 26 stopni C.

Lekarz potrząsa z niedowierzaniem głową. Nie pamięta kiedy ostatnio widział tak niskie wskazania. Nie jest pewien, jak ocucić cię bez zabijania.

W rzeczywistości, wiele ofiar hipotermii umiera każdego roku właśnie w trakcie ratowania. Podczas "szoku rozmrożeniowego", zwężone naczynia krwionośne otwierają się na nowo, prawie jednocześnie, powodując drastyczny skok ciśnienia krwi. Najmniejszy ruch może wysłać serce ofiary w dzikie spazmy migotania komór. W 1980r 16 duńskich rybaków znalazło się w wodzie po rozbiciu statku, udało się ich uratować i przetransportować w bezpieczne miejsce, następnie o własnych siłach udali się po coś ciepłego do picia. Po wypiciu padli martwi. Wszyscy.

Pacjent doświadcza teraz uczucia zwanego "afterdrop", kiedy to zimna krew z zewnętrznych partii ciała napływa do wnętrza, mimo, iż pacjent już od dawna nie znajduje się w zimnym otoczeniu.

Lekarz szybko wydaje polecenia: dożylne podanie ciepłej soli, worek podgrzany w mikrofali do 43 stopni C. Podniesienie temperatury ciała przeciętnego mężczyzny o 1 stopień C wymaga około 110 kcal ciepła. Kilokaloria jest miarą ciepła potrzebną do ogrzania jednego litra wody o 1 stopień C. Skoro litr ciepłej zupy ogrzanej do 60 stopni C dostarcz około 30 kcal, pacjent teoretycznie potrzebowałby spożyć ~40l rosołu w celu przywrócenia normalnej temperatury. Nawet ciepła sól, wtłoczona bezpośrednio do żył, doda tylko 30 kcal.

Idealnie by było, jeśli lekarz miałby dostęp "obwodowej maszyny krążeniowej", którą mógłby wypompować krew pacjenta, ogrzać ją, dotlenić, aby następnie wpompować ją z powrotem. bezpiecznie podnosząc temperaturę o 1 stopień co 6 minut. Ale takie urządzenia bardzo rzadko znajdują praktycznie tylko w głównych miejskich szpitalach. Tutaj, bez takich udogodnień, lekarz musi polegać na innych opcjach.

"Przemyjmy go do zabiegu" - woła.

Chwilę potem, lekarz przesuwa cewnik w miejscach nacięcia jamy brzusznej. Ciepłe płyny zaczynają płynąć z worka przez brzuch, odprowadzane przez cewnik w miejscu drugiego nacięcia. Prozaicznie, cała ta operacja działa podobnie jak chłodnica samochodowa, tylko, że na odwrót. Roztwór ogrzewa krew w narządach wewnętrznych, po czym jest pompowana przez serca do innych partii ciała.

Sztywne kończyny pacjenta zaczynają się rozluźniać. Puls podnosi się. Ale i tak poszarpane linie bicia serca na ekranie EKG migają jak fala "J", co jest typowe dla ofiar hipotermii.

"Bądźcie gotowi do defibrylacji" - lekarz ostrzega personel.

Przez następną godzinę, personel krąży wokół krawędzi stołu, na którym leży pacjent, w "basenie ciepła". Sprawdzają bicie serca. Sprawdzają ciepło materaca. Szepczą między sobą o głupocie, jaką musiała być ta cała wyprawa.

Powoli daje się zauważać reakcję pacjenta. Kolejny litr soli zostaje przygotowany do podania. Ciśnienie krwi ciągle jednak jest zbyt niskie. (..) Utrata płynów przez pocenie i oddawanie moczu zmniejszyła objętość krwi. Ale co każde 15-20 minut temperatura wzrasta o pół stopnia. Bezpośrednie zagrożenie migotania komór zmniejsza się, jako, że serce i płynąca krew rozgrzewają się. Odmrożenia co prawda mogą kosztować utratę palców czy płatka ucha, ale najgorsze masz już za sobą.

Przez następne pół godziny, personel cicho przedstawia odczyty termometru, ciepłota ciała się podnosi, odzyskujesz świadomość..

32.3

33.4

Z skądś, z tej ogromnej, zimnej ciemności, słyszysz słaby, natarczywy szum. Szybko zmienia się on w kłębek dźwięków, jak planeta zmierzająca ku tobie, i wtedy, nagle staje się potokiem słów.

Głos wymawia twoje imię.

Nie chcesz otwierać oczu. Odczuwasz ciepło i światło grające wokół powiek, ale pod tym ciepłym "tańcem" czujesz zimno. Jesteś tak zmęczony, że nie masz siły nawet drżeć. Chcesz tylko spać.

"Słyszysz mnie"?

Zmuszasz swoje oczy do otwarcia. Światła błyszczą ponad głową. Wokół daje się rozpoznać ludzi. Próbujesz myśleć: Byłem tam tak długo, ale tak właściwie gdzie?

"Jesteś w szpitalu. Znaleziono cię na mrozie"

Próbujesz skinąć głową. Jednak mięśnie karku są jakby zardzewiałe, nieużywane od lat. Reagują na polecenie tylko lekkim skurczem.

"Prawdopodobnie masz amnezję" - słyszysz głos.

Pamiętasz księżyc wznoszący się ponad kolczastymi wzgórzami i to, że na nartach zmierzałeś w ich kierunku. Poza tym nic więcej, tylko ogromny chłód, który jest w tobie.

"Spróbujemy odzyskać trochę twojego ciepła" - mówi głos.

Skinąłbyś, jeśli tylko byś mógł. Ale nie możesz. Jedyne co czujesz to ogólny, pulsujący dyskomfort. Spoglądając tam, gdzie ból najbardziej daje się we znaki, zauważasz pęcherze wypełnione płynem, przez co twoje palce wyglądają jak pokropkowane, palce, które przez długi czas były w śniegu bez rękawicy na sobie. Podczas tych długich, zimnych godzin tkanki uległy zamarznięciu, formując kryształki lodu pomiędzy twoimi komórkami, ssąc z nich wodę i blokując dostawy krwi. Gapisz się na nie bezmyślnie.

"Myślę, że będzie z nimi wszystko w porządku" - mówi głos ponad głową. Uszkodzenia wyglądają na powierzchowne. Oczekujemy, że pęcherze znikną po jakimś tygodniu, dzięki czemu tkanki ulegną ożywieniu.

A jeśli nie, no wiesz - palce zmienią kolor na czarny, bezkrwawy, kolor martwych tkanek - wtedy będziemy musieli amputować.

Ale zmartwienia spływają po tobie, jako, że nadchodzi kolejna fala wyczerpania. Powoli usypiasz myśląc marząc o cieple, o tropikalnych oceanach, o ciepłym piasku pod tobą.

Godziny później, ciągle ociężały i otępiały, wychodzisz znowu na powierzchnię niczym z głębokiej wody. Czujesz ciepły prąd w brzuchu. Skupiając z trudem wzrok widzisz tam rurki włożone w głąb ciała. Podążasz na nią, odkrywasz worek, z którego ona wychodzi.

Ale przez godziny kiedy ostatnio w to wierzyłeś, dotarłeś do miejsca gdzie nie ma słońca. Dostrzegłeś, że w całej nieskończoności wszechświata, ciepło jest chwalebne i ulotne, tak jak światło gwiazd. Ciepło istnieje tylko tam gdzie istnieje materia, gdzie cząstki mogą drgać. W nieskończonej przestrzeni zimna, ciepło jest malutkie, to zimno jest tak wielkie.

Ktoś mówi. Twoje oczy poruszają się od jaskrawych świateł w kierunku zaciemnionego wnętrza pokoju. Rozpoznajesz czyjś głos. To twoja przyjaciółka, którą chciałeś odwiedzić - tak dawno, z obecnej perspektywy. Uśmiecha się do ciebie krzywo i mówi:

Zimno tam? Co nie?

Źródło tłumaczenia: http://www.wykop.pl/ramka/425471/kiedy-robi-sie-naprawde-zimno/

Kiedy robi się naprawdę zimno...
 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Co wpływa najbardziej na zdrowie człowieka?
 

Ostatnio na forum

Brak postów do publikacji.

Komentarze

  • Suplementy cynku, przedawkowanie, prostata 3/4

    Hej, bardzo wolno ładuje się strona na mobilce

    Czytaj więcej...

     
  • Leczenie wodą utlenioną - Terapia nadtlenkiem wodoru

    Tylko woda destylowana bo mineraln zanieczyszczona !!!! tylko pehydrol rozcieńczony 1:10 bo woda z ...

    Czytaj więcej...

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 213 gości