Dobrze jest, jeśli zdrowo się odżywiając (wtedy i tylko wtedy - zresztą, w innym przypadku nawet nie będziemy mieć na to ani energii, ani ochoty - por. od góry) wykonujemy co parę dni jakieś ćwiczenia ogólnorozwojowe (choćby przez 5 - 10 min) - mogą to być pompki, przysiady, podciąganie na drążku (może być wykonywane z początku przy nieznacznej pomocy nóg), brzuszki, szybki bieg na krótkie dystanse - nie częściej niż co 3 - 4 dni (zwłaszcza, jeśli ćwiczymy bardzo dynamicznie i do nieudanego powtórzenia w kilku seriach, a w drugim bądź trzecim dniu bolą nam jeszcze mięśnie lub czujemy ich zmęczenie), jazda rowerem czy choćby nawet spacer (to można nawet codziennie, jeśli nie jest długotrwałe i - lub - zbyt intensywne). Ćwiczenia fizyczne bowiem powodują lepsze ukrwienie, a tym samym - jeśli optymalnie się odżywiamy - lepsze zaopatrzenie całego organizmu w substancje odżywcze i TLEN (że o zwiększonym magazynowaniu substancji absolutnie niezbędnych do zdrowia i życia - białek poprzez wzrost tkanek aktywnych - tutaj nie wspomnę). Nie bójmy się ćwiczeń siłowych (pompki, podciąganie, przysiady, brzuszki itp., nawet z obciążeniem w postaci sztangi czy hantli, zwłaszcza jeśli obciążenie mamy niewielkie bądź umiarkowane) - przy stosunkowo niewielkiej liczbie kalorii (a nawet umiarkowanej) nie spowoduje to u nas jakiegoś niesamowitego przyrostu mięśni [aby tak się stało niezbędne jest naprawdę DOBRE POZNANIE WŁASNEGO ORGANIZMU (bezbłędne odczytywanie jego potrzeb oraz czynienie im zadość), utrzymywanie przez dłuższy czas diety wysokoenergetycznej (węglowodany, tłuszcz) i z odpowiednią ilością białka oraz WŁAŚCIWY SPOSÓB wykonywania ćwiczeń (co wcale nie jest takie łatwe) z względnie dużym (w stosunku do naszych możliwości) obciążeniem - nie wystarczy tylko przenosić ciężar z punktu A do B i na odwrót (z powrotem) - ważne jest przede wszystkim utrzymywanie CAŁY CZAS odpowiedniej dynamiki i płynności ruchu (tzn. podnoszenia ciężaru - nieporównywalnie szybciej podnosić niż opuszczać lub przynajmniej czynić to takim samym tempem - jest to bardzo trudne, męczące i wyczerpujące) angażującej jak największą liczbę włókien mięśniowych PRZY JEDNOCZESNYM CIĄGŁYM WYCZUWANIU PRACY DANYCH MIĘŚNI (aż do momentu zupełnego ich zmęczenia) od ich (odpowiedniego - nie za dużego) rozciągnięcia do maksymalnego skurczu (centymetr po centymetrze) i na odwrót]. Jedyne co te ćwiczenia mogą spowodować przy "zwykłym" (regresywnym bądź progresywnym) odżywianiu, to lepszą kondycję mięśni (nie będą one już całkowicie oklapłe) i całego ciała [zmieni się jego skład % - tkanka aktywna (mięśnie), jeśli już to tylko nieznacznie, choć wyczuwalnie wzrośnie kosztem pasywnej (tłuszczu) - waga ciała nie drgnie przy umiarkowanej podaży energetycznej, lub spadnie przy niewielkiej] sprawiając, że będzie ono bardziej sprężyste (jędrne). Poza tym trzeba wiedzieć, że im więcej mięśni człowiek "wytworzy", tym bardziej zwiększy własną przemianę materii [sama nazwa: tkanka aktywna - notabene serce, wątroba, nerki to też mięśnie (tyle, że nie szkieletowe) i również (a w zasadzie przede wszystkim) należy je odżywiać] - będzie mógł jeść więcej i nie pójdzie mu to w tłuszcz (kilogram mięśni nawet bez ćwiczeń zużywa 80 - 100 kalorii / dobę, tłuszczu zaś w tym samym czasie tylko 5 kalorii), a jeśli zacznie jeść znacznie mniej bądź niewłaściwie, to bardzo szybko straci to, co w pocie czoła "wytwarzał" tygodniami, miesiącami czy wręcz latami (organizm w tego typu sytuacjach bezzwłocznie zużywa zapasy własne). Tak więc sami/-e widzicie, że żadnego "ryzyka" tu nie ma. Ponadto z wiekiem człowiek traci swoje mięśnie (średnio ok. 3 kg na 10 lat, bodajże już od 25 r. ż.), a jeśli w tym czasie źle się odżywia i prowadzi siedzący tryb życia - traci jeszcze więcej (stąd niedołężnienie większości starców), a w miejscach ubytku mięśni pojawia się tłuszcz (dlatego też waga ciała może nie ulec znaczącej zmianie). Kości zresztą też ulegają zanikowi (po 30 - 35 r. ż. traci się niemal 1% masy kostnej rocznie), a TRENING Z OBCIĄŻENIEM NIE TYLKO WZMACNIA MIĘŚNIE, ALE TEŻ I KOŚCI, I TO NIEZALEŻNIE OD WIEKU, W KTÓRYM GO ROZPOCZNIEMY (co udowodniono naukowo). Oto recepta na dobre zdrowie, samopoczucie i kondycję do końca życia (czytaj też końcówka punktu 10 "Metody Batesa..." - na żółto).
Może również tak się zdarzyć, że prawidłowe odżywianie (ze znacznym naddatkiem energetycznym) "wymusi" wręcz (podświadomie) na nas ruch i sprawi, że nie będzie on nam przysparzał żadnego ciężaru [por. punkt 10 (na żółto) rozdziału "Najskuteczniejsze ćwiczenia i zalecenia..." w dziale "Metoda Batesa na lepszy wzrok i nie tylko"]. Tak czy inaczej, przy prawidłowym żywieniu, wysiłek fizyczny, choćby niewielki i co drugi dzień (jak np. spacer czy jazda rowerem), zwiększa wrażliwość naszych komórek (aktywnych) na insulinę (a tym samym i na ćwiczenia mięśni, powodując ich szybszy rozwój) tak, że nawet mała jej ilość (z jedzenia względnie tłustego i z większą zawartością białka) będzie w stanie dokonywać niesamowitych zmian (na korzyść naszych tkanek aktywnych - mięśni, i niekorzyść pasywnych - tłuszczu) w składzie procentowym naszego ciała. W praktyce oznaczać to będzie możliwość bardziej tłustego jedzenia (>1g tłuszczu/1kg wagi ciała dziennie) oraz z większą ilością białka (>1g/1kg), bez nadmiernego (nieporównywalnie mniejszego niż przyrost mięśni) przyrostu tkanki tłuszczowej [ani żadnych innych negatywnych konsekwencji - tłuszcz zawarty w posiłkach doskonale będzie chronił białko, które dostarczamy organizmowi wraz z pożywieniem, a sam (jego ewentualny nadmiar) będzie się o wiele bardziej i sprawniej niż zwykle (bezproblemowo) dawał spalać (proporcjonalnie do ilości mięśni w naszym ciele - o czym pisałem pod koniec poprzedniego akapitu) i wykorzystywać do celów energetycznych (celem oszczędzenia tkanki aktywnej - mięśni) - nasze samopoczucie i kondycja będą w maksymalnie dobrej formie]. BĘDZIEMY MOGLI (A NAWET CHCIELI) CIĄGLE (od rana do wieczora) JEŚĆ TŁUŚCIEJ (powyżej 1g/1kg) I Z WIĘKSZĄ ILOŚCIĄ BIAŁKA (powyżej 1g/1kg), tym bardziej, im intensywniej [w pewnych rozsądnych granicach, rzecz jasna, zależnych od aktualnej kondycji, wieku, płci, wagi - zbyt częsty i/lub długotrwały wysiłek (prócz tego, że nie jest - bo z natury swojej nie może być - intensywny; intensywność jest bowiem ZAWSZE odwrotnie proporcjonalna do czasu trwania wysiłku - im jest on dłuższy, tym siłą rzeczy jest ona mniejsza), pozbawia nas bowiem białka i innych substancji odżywczych w stopniu uniemożliwiającym szybką ich odbudowę, zwłaszcza gdy nie dość dobrze (zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym - optymalnego stosunku węglowodanów do tłuszczy i białek) się odżywiamy] będziemy ćwiczyć lub (w mniejszym zakresie) pracować fizycznie [oczywiście punktem wyjścia przed rozpoczęciem jakichkolwiek ćwiczeń winno być stosowanie diety umiarkowanie tłustej, takiej np. jak na początku podałem, a w miarę roztrenowania (na co przy optymalnym odżywianiu wystarczają zwykle 2-3 średnio intensywne treningi siłowe lub szybkościowo - siłowe co 3-4 dni, trwające jedynie po ok. 10-15 min. każdy) stopniowe zwiększanie tłuszczu i białka oraz zmniejszanie różnic w wartości odżywczej poszczególnych posiłków (co drugi dzień na początek polecam), może za wyjątkiem pierwszego bądź ostatniego posiłku - pestek z dyni i (lub) orzechów ziemnych (ewentualnie samych węglowodanów - tzn. bez dodatkowego białka i tłuszczu)]. Zawsze należy pamiętać o tym, że im intensywniej ćwiczymy lub pracujemy fizycznie, tym większego znaczenia nabiera STAŁY DOPŁYW SUBSTANCJI ODŻYWCZYCH (białka w niezbędnej osłonie tłuszczu) WRAZ Z GLUKOZĄ (WĘGLOWODANAMI) do aktywnych (nerwowych i mięśniowych) tkanek naszego organizmu (nie wspominając już o ODPOWIEDNIM ODPOCZYNKU po ćwiczeniach bądź pracy) - IGNOROWANIE UCZUCIA GŁODU W TEGO TYPU SYTUACJACH BARDZO SZYBKO "PRZESTAWIA" NASZ ORGANIZM NA PRZECIĘTNY (BĄDŹ WRĘCZ KIEPSKI) TRYB FUNKCJONOWANIA.