Dawno spotkałem się z leczeniem przy pomocy wody utlenionej, ale jakoś nie przypadła mi do gustu ta metoda i porzuciłem ją, aż do dzisiaj. Jak zwykle musiałem zatoczyć wielkie koło, żeby ponownie natrafić i przekonać się do tej terapi, po utwierdzeniu się poprzez inne odkrycia. Mowa o książce Iwana Pawłowicza Nieumywakina „Woda utleniona - na straży zdrowia”.
Książki jeszcze nie czytałem, ale chcę sie z Wami podzielić jak trafiłem na wodę utlenioną od swojej strony. Wszystko zaczyna się od niepozornego chrapania, które jesli tylko zostaje zaakcepotowane przez żonę czy też inna nałożnicę (bo to zwykle Panowie mają tą przypadłość), to przechodzimy nad tym do porządku dziennego jako niebyło, bo przecież sami nie słyszymy swojego chrapania.
Ja niestety czasami potrafię zachrapać i usłyszeć to przez sen - cięzko mi wyobrazić sobie czy moze być coś gorszego. Jednak moje chrapania nie jest permanentne i zauważam, że nasila się w określonych warunkach (mieszkanie w bloku w środku miasta). Razemz chrapaniem zauważam, dużo dłuższy czas potrzebny na wyspanie się. Problem znika jeśli wybywam gdzieś daleko poza miasto, jesli nocuję gdzieś w niskim domu zamiast w wysokim bloku.
Pierwszym tropem było, że powodem chrapania jest niedotlenienie - zacząłem szukać tlenu w powietrzu. Możliwymi powodami małej ilości tlenu są:
- ubogość okolicy w zieleń
- niskie ciśnienie atmosferyczne
- mieszkanie na wysokości - co każde 10 m tracimy 1,5hPa ciśnienia parcjalnego w płucach - wymiana tlenowa traci na efektywności.
W pierwszym odruchu chciałem nawet kupować tlen w butli wzorem barów tlenowych, ale jakoś nie udało mi się tego dokonać. Czułem pod skórą że takie rozwiązanie jest sztuczne, że trzeba szukać tlenu w przyrodzie.
- Obstawiłem sie kwiatami wytwarzającymi tlen w nocy (sukulenty - aloesy, agawy, sensywirie, kwiaty wielkanocne i bożonarodzeniowe i inne kaktusowate)
- zacząłem robić ćwiczenia oddechowe i przebywać w miejscach bogatszych w tlen
- obniżyłem znacznie temperatury snu nawet do 10 stopni w nocy (im zimniej tym wzrasta lokalne ciśnienie atmosferyczne)
Wszystkie te zabiegi spowodowały postęp, ale to jeszcze nie to o co chodzi.
Drugi trop wział się po przeczytaniu artykułu na temat oddychania, że procesem oddychania nie tyle steruje tlen co dwutlenek węgla CO2, że tak na prawdę nie tyle nam zależy na wdechu tlenu o2, co na wydechu dwutlenku węgla CO2, ponieważ nasz organizm podlega permanentnemu zakwaszaniu i to przed zakwaszeniem sie właśnie bronimy. A co nas zakwasza? zwróćmy uwagę na to bez czego nie możemy żyć według krótkości czasu, bez którego nie możemy się obyć bez danej rzeczy. Bez tlenu 5 min, bez wody 7 dni, a bez jedzenia 30 dni.
Dla tlenu z powietrza zrobiłem już wszystko co mogłem*, tak więc przyjrzałem sie wodzie. Okazuje się, że nawet woda dejonizowana, która wzorem wody destylowanej powinna zachowywać czystośc i neutralny odczyn nierzadko zakwasza się do ph6. Zakwasza się oczywiście dwutlenkiem węgla CO2, którego wszędzie w mieście do okoła aż nadmiar. Okazuje sie, że im czystsza woda, tym ma lepsze zdolności rozpuszczania (woda jest najlepszym rozpuszczalniekiem na świecie), tak więc nawet jeśli oczyścimy wodę przy pomocy filtru, destylatora, wieży jonowej itp, to jeśli zrobimy to w środowisku z nadmiarem dwutlenku węgla, to nasz strud pójdzie na marne.
Ostatecznie wpadłem na pomysł, żeby wodę odkwaszać poprzez natlenienie przed samym piciem i tym samym wróciłem do wcześniej poznanej wiedzy na temat zbawiennego działania wody utlenionej (nadtlenek wodoru h2o2). Oczywiście jest to nadal proteza, ale zdaje się być bardzo wygodna w użyciu, tak więc zamierzam wytestować przed docelowym rozwiązaniem wyniesienia się do środowiska mniej zakwaszanego dwutlenkiem węgla CO2.
Także żywność bez której nie możemy się obyc 30 dni jest istotna dla niezakwaszania organizmu, ale tutaj już oddawna staram sie zawalczyć przy pomocy Diety Optymalnej Dr Jana Kwaśniewskiego. Tak w ogóle kilka lat temu fontanny zdrowia upatrywałem w diecie, ale z czasem przekonałem się, że dużo istotniejsza jest woda, a jeszcze bardziej istotne jest oddychanie.
Do zrobienia na przyszłość:
- wyprwadzić sie z mieszkania na n-tym piętrze (30m nad poziomem zimi - permanentnie 4,5hPa mniej ciśnienia od mieszkających na parterze), które na dokładkę stoi na wyżynie, a chciałoby się mieć dom na nizinie blisko rzeki, ponieważ przy rzekach jest dużo więcej tlenu i panują wieksze cisnienia.
Wątpliwość:
Nie wiem czy przypadkiem w wielkich miastach nie jest lepiej mieszkać wyżej, ze względu na gęsty smog snujący się po ziemi, bo pomimo że gazy po spalaniu unoszą sie do góry z ogrzanym powietrzem, to po ochłodzeniu natychmiast spadają na ziemię i może sie okazać, że mieszkanie 30m nad ziemią może być korzystniejsze ze wzgledu na mniejsze zakwaszanie (mieszkanie nad najwyższym stężeniem CO2), nawet jeśli ciśnienie parcjalne będzie niższe.
Źródła wody utlenionej - nadtlenku wodoru - H2O2:
- miód - naturalne miody zawierają enzym wytwarzający wodę utlenioną, dlatego zdrowym jest popijać sobie łyżkę miodu rozpuszczoną w wodzie - słyszałem o takim zaleceniu przez strenerów dla sportowców.
- bakterie lactobacillus - wszelkie bakterie kwasu mlekowego także wytwarzają h2o2, dlatego powinniśmy zwracać uwagę na jedzenie dobrych ogórków kiszonych, swojskiej kapusty kiszonej (jnie tej zakwaszanaj octem i cukrem), jogurtów oczywiście z własnoręcznie namnażanych kultur bakterii.
- woda utleniona w stężeniu 3% z najbliższej apteki - dr Ivan zaleca do 10 kropli na szklankę wody
- perhydrol 30% do kupienia w hurtowniach farmaceutycznych, sklepach myśliwskich (stosowany do wytrawiania kości dzikich zwierząt)- z racji na bardzo silne właściwości utleniające trzeba bardzo uważać, żeby nie poparzyć sie nadmiarem tlenu.
W organiźmie:
Nadtlenek wodoru jest samoistnie tworzony przez organizm w procesie oddychania, bo niby co organizm może zrobić z tlenem cząsteczkowym O2 jak już dotrze do komórki? cząstka jest dzielona na tlen atomowy, który łaczy się z wszechobecną wodą organizmu.
Do wytwarzania h2o2 w organiźmie jest potrzebna - witamina C - kwas askorbinowy - pozwala leukocytom na wykorzystywanie efektu wybuchu tlenowego, podczas którego jest właśnie tworzony nadtlenek wodoru, z którego w dalszej kolejności jest tworzony wolny rodnik tlenowy OH, przy pomocy którego układ odpornościowy rozprawia sie z intruzami.
Zapraszam do przeczytania również artykułu: http://gramzdrowia.pl/uleszka/co-nas-zatruwa/kwas-moczowy.html
Komentarze
ktoś się tutaj musi cofnąć do 2 klasy gimnazjum...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_pH
Np. 2 godz.po lekkim posiłku i nie wcześniej niż 1 godz.przed posiłkiem. Mamy więc 3 godzinną przerwę między posiłkami,w której to przerwie pijemy wodę destylowaną z wodą utlenioną SPOŻYWCZĄ. Inne wody są do celów zewnętrznych -toksyczne, nie można brać ich wewnętrznie.
Wodę 30% można zamówić mailowo u dystrybutora: biuro
KRAKCHEMIA SA. Kraków tel. 126 522 028, zamówienie:
sklep
kurjer. www.sklepkrakchemia.pl
1 kropla 30% H2O2 = 10 kropli 3% wody utlenionej.
Piję: 2 krople 30% H2O2 NA 1/4 szklanki wody 3 x dziennie
lub 6 kropli 30% H2O2 na 1/4 szklanki wody 1 x dziennie na czczo, po przyzwyczajeniu organizmu do wody utlenionej do czego wstępnie należy używać 3% H2O2 z apteki.
Informacja z wiarygodnego źródła: po 2 tygodniach zażywania 30 kropli 30% H2O2 na szklankę wody 3 x dziennie 1 godz. przed jedzeniem, wyleczono z "nieuleczalnego " już nowotworu oraz zaawansowanego artretyzmu.
Gdybym sam miał zastosować taką kurację to pomimo przyzwyczajenia do H2O2 zaczołbym od 1 kropli 30% H2O2 na 1/4 szklanki wody i codziennie o 1 kroplę więcej do 10,
później co 2 dni po 10 kropli więcej aż do 30 kropli na szklankę wody.
Woda utleniona jest rakotwórcza, gdyż jest źródłem wolnych rodników.
Ale gdzie kupić tą wode utlenioną spożywczą ?
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.